– Chłopcze! – Wrzask wuja
Vernona było słychać w całym domu. Harry, który właśnie odbierał najnowszego
Proroka Codziennego, wrzucił sowie do sakiewki knuta i razem z gazetą wyszedł z
pokoju. Zejście po schodach nie zajęło mu wiele czasu, więc już po chwili
stanął w progu sterylnie czystego saloniku domu przy Privet Drive. Dudley
wpatrywał się w ojca, ciotka Petunia siedziała sztywno i co jakiś czas
poprawiała ciasny koczek zrobiony z jej mysich włosów, wzrok miała utkwiony
gdzieś ponad Harrym, wuj Vernon zerwał się z kanapy, gdy tylko go ujrzał. Mimo
swoich wielkich gabarytów miał dużo energii i był bardzo żywiołowym
człowiekiem, co niejednokrotnie udowodnił, wydzierając się na przybranego syna
i gwałtownie przy tym gestykulując.
– Tak, wuju?
– Chcieliśmy z ciotką omówić
twoje warunki przebywania w naszym domu – zaczął, a jego świńskie oczka
utkwione były w chłopaku. – W tym… tamtym… świecie za rok będziesz pełnoletni.
Chcielibyśmy wiedzieć, czy… oczekiwać ciebie za rok? – Widać było, że tak
sformułowane pytanie ciężko wyszło z jego gardła. Pewnie aż skręcał się na
myśl, że Harry odczytałby to jako objaw troski z jego strony. Jednak nie ma
szans, Potterowi drgnął kącik ust.
– Taak, chyba tak. – Radość
sprawiło mu patrzenie na zaciskające się ze wściekłości usta wuja po tak
lekceważącej odpowiedzi. Harry, widząc, że szybko może nastąpić wybuch złości,
postanowił go nie denerwować. – Dumbledore mówił, że muszę wracać do was
przynajmniej raz na rok, by zaklęcia ochronne nadal były aktywne. Jednak skoro
Voldemorta już nie ma, sądzę, że wrócę tu po zakończeniu roku, żeby zabrać
wszystkie rzeczy i pomieszkam w domu mojego ojca chrzestnego do siedemnastych
urodzin.
– Czemu tylko do urodzin? –
zapytała zdziwiona Petunia.
– Bo wtedy będę mógł już jako
pełnoprawny czarodziej kupić sobie własne mieszkanie – wyjaśnił obojętnie.
Zastanawiał się nad tym, czy
nie zamieszkać z Syriuszem na stałe, lecz stwierdził, że pozwoli mu cieszyć się
niedawno zyskaną wolnością. Wreszcie będzie mógł założyć rodzinę albo odpocząć
bez świadomości, że ktoś go pilnuje, i chęci wyrwania się z domu – w końcu
zakazany owoc kusi najbardziej i kiedy Dumbledore zakazał mu wychodzenia z Kwatery
Głównej, mężczyzna tylko o tym marzył. Harry podejrzewał, że jego nowy dom, o
którym pisał mu na początku lipca, jest znacznie przytulniejszy niż rodzinny.
– Kupisz mieszkanie? – spytał
opryskliwie Vernon. – Ode mnie na pewno
nie dostaniesz żadnych pieniędzy – uprzedził zadowolony. Widać, że był dumny ze
swoich słów, bo aż się wyprostował i zaczął bujać na piętach z mściwym
uśmieszkiem na ustach. Harry spojrzał na ciotkę, która chyba chciała coś dodać
od siebie, ale rozmyśliła się i na powrót zacisnęła usta w wąską linię.
Spojrzała na syna, niemo nakazując mu coś powiedzieć. Dudley poruszył się
niespokojnie i skupił wzrok na Harrym.
– Tato, ale przecież Harry ma
prawo do swoich pieniędzy – powiedział cicho, nadal nie patrząc na ojca.
Wuj Vernon poczerwieniał i
odwrócił do syna, lustrując go wzrokiem.
– O czym ty mówisz? –
warknął. – On nie ma żadnych pieniędzy dla siebie. Zostały przekazane mi i
twojej matce na jego wychowanie, co i tak nie zrekompensowało utraty naszych
nerwów.
Harry zdumiony otworzył usta
i przyglądał się tej scenie w zdumieniu.
– Dostaliście pieniądze na
moje utrzymanie? A i tak traktowaliście jak niepotrzebnego podrzutka?
– Bo byłeś niepotrzebnym
podrzutkiem! – wyjaśnił wuj.
W Harrym aż się zagotowało i
zacisnął pięści, przypadkowo mnąc trzymaną w ręce gazetę.
– Jak mogliście tak robić? –
wyrzucił im. Ciotka spuściła wzrok, kiedy siostrzeniec na nią spojrzał. – Nie
dawaliście jedzenia, zamykaliście w komórce pod schodami… kazaliście chodzić w
starych ciuchach Dudleya choć były o wiele za duże! – Mimo że słowa skierowane
były do wszystkich, wzrok cały czas utkwiony miał w ciotce. Nie mógł zrozumieć,
że siostra jego matki pozwalała na to wszystko, kiedy miała dostarczone
fundusze. Przez te wszystkie lata tłumaczył sobie ich postępowanie wrodzonym
skąpstwem i niechęcią marnowania ich ciężko zarobionych pieniędzy. Nigdy by się
nie spodziewał, że mógł mieć zupełnie inne dzieciństwo, gdyby tylko jedna ze
stron zareagowała.
Przez chwilę słychać było
tylko ciężkie oddechy wuja Vernona i Harry’ego.
– Nie jestem dumna z tego, co
robiliśmy, ale nie mów, że teraz jest ci źle – próbowała się tłumaczyć ciotka
Petunia.
Harry tylko prychnął na te
słowa.
– Teraz to nie przywiązuję do
was wagi. Traktujecie mnie jak powietrze, ja też was tak traktuję. – Westchnął
przeciągle i ciągnął dalej spokojniejszym głosem. – Ale byłem dzieckiem.
Marzyłem o przytuleniu, pocieszeniu, akceptacji. Czy to tak wiele? – powiedział
ze smutkiem. Nie chciał okazywać przy nich słabości, ale samo jakoś się stało.
– Tyle lat patrzyłem na to, jak kupujecie wszystko Dudleyowi, jak skaczecie nad
nim jak nad porcelanową laleczką. A dla mnie nic. Ani uśmiechu, ani słowa
pokrzepienia. Na początku było mi mnie żal, później żal przeszedł nad was,
odkąd poszedłem do Hogwartu jesteście mi obojętni. Poznałem przyjaciół,
Weasleyowie są dla mnie rodziną, której zawsze pragnąłem.
Po tym wyznaniu zaległa
cisza. Petunia spojrzała na Harry’ego inaczej niż przez te wszystkie lata. Jego
słowa w końcu do niej dotarły. Zrozumiała, że tyle czasu widziała w nim swoją
siostrę, której zazdrościła mocy. Zobaczyła w nim siebie. Rodzice wywyższali
Lily jak oni Dudleya, Petunię pozostawiając w cieniu. Oczywiście nie dopuścili
się takich okropności, jakie czyniła tylko po części świadomie swojemu
siostrzeńcowi. Przez zazdrość zaślepioną nienawiścią skrzywdziła niewinnego
chłopca, którego i tak los wystarczająco pokarał utratą rodziców. Wstydziła się
w tym momencie.
– Harry… – spojrzał na nią,
po raz pierwszy od jakiegoś czasu użyła jego imienia. – Nie byłam świadoma…
przykro mi. Teraz wiem, że winiłam cię za Lily, ciągle widziałam ją w tobie.
Odeszła, a my nie wyjaśniłyśmy sobie wszystkiego, czego teraz żałuję. Nie
jestem w stanie wymazać ci tych lat z pamięci, ale spróbuj chociaż przyjąć
przeprosiny.
Zdumiał się i chyba przez
skruchę, którą ujrzał w jej oczach kiwnął głową.
Wuj Vernon, milczący do tej
pory, zabrał głos.
– Nie oczekuj, że usłyszysz
ode mnie jakichkolwiek przeprosin. – Harry prychnął. - Jesteś dziwadłem i za
samo to powinni cię trzymać na oddziale zamkniętym, wyświadczałem ci przysługę,
nie rozpieszczając cię na zadufanego w sobie bachora przekonanego o swojej
wartości, której nie masz w ogóle.
– Nie spodziewałem się po
tobie niczego innego, wuju – odparł.
– Okaż więcej szacunku!
– Tobie? Za co? Przed chwilą
mnie obraziłeś, i to całkiem bezpodstawnie, a teraz oczekujesz szacunku? –
zakpił, zakładając ręce na piersi. – Szacunek okazuje się temu, kto na niego
zasłużył.
Vernon zacisnął szczęki ze
złości, aż na skroni wyskoczyła mu żyła. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
Dudley spojrzał z podziwem na
kuzyna, który pierwszy raz tak odpyskował. Wydawać się mogło, że ten chłopak
nie ma za nic odwagi walczenia o swoje, jednak dziś zadziwił wszystkich.
Postanowił wstawić się za kuzynem.
– Tato, jednak powinieneś
zwrócić Harry’emu jego pieniądze. W końcu już tu nie będzie mieszkał, a jemu na
pewno się przydadzą – powiedział stanowczo.
Harry spojrzał na niego i się
uśmiechnął.
– Dzięki, Wielki De, ale nie
potrzebuję tych pieniędzy. Niech wujaszek zapisze się na kurs panowania nad
gniewem, to mu się z pewnością przyda nie tylko w domu, lecz także w pracy. Mam
swoje.
– Skąd? – zdziwiony głos
Vernona przebiegł przez salon.
– Cóż, jestem bohaterem wojennym.
– Wzruszył ramionami. – Ministerstwo sowicie mnie nagrodziło za wyzwolenie świata
spod władzy Voldemorta. Rodzice też zostawili mi co nie co. Ale po co ja wam to
mówię?
– Wspaniale. Cały czas miałeś
małą fortunę…
– Nie powiedziałbym, że jest
mała – mruknął pod nosem Harry.
– …a jeszcze wypominasz nam
niedawanie ci pieniędzy – prychnął wuj.
– Nie wierzę ci – stwierdziła
ciotka.
– Ale w czym?
– Że masz fortunę. Pewnie się
tylko przekomarzasz, żeby zrobić Vernonowi na złość.
Harry spojrzał na trzymany w
ręku egzemplarz Proroka i się uśmiechnął, po czym rzucił gazetą do Dudleya.
– Masz, Wielki De, jak
chcesz, pokaż rodzicom, choć pewnie i tak nie uwierzą. Ciociu, przyznam, że
mnie dziś zaskoczyłaś i przyjmuję twoje przeprosiny. Jednak postaraj się, żebyś
więcej nie żałowała swoich czynów. Podejrzewam, że po prostu tęskniłaś za
siostrą, którą utraciłaś, kiedy poszła do Hogwartu, a byłaś zbyt dumna, by się
do tego przyznać, nawet przed sobą. Potem ona odcięła się i ty ją
znienawidziłaś jeszcze bardziej. Sądzę, że nie pogodziłaś się z jej śmiercią i
dlatego tak się na mnie wyżywaliście – przedstawił swoje zdanie. Nawet się nad
tym nie zastanawiał wcześniej, lecz w sumie teraz lepiej potrafił zrozumieć
ciotkę.
Petunia zmieszała się.
– Ja… chyba masz rację.
Dziękuję – spojrzała na niego ze smutnym uśmiechem.
Wzruszył ramionami,
westchnął, schował ręce do kieszeni i wyszedł z pokoju. Jak wchodził na górę
zdołał jeszcze usłyszeć fragment rozmowy:
– Petunio, chyba mu nie
wierzysz?
– Tyle lat skrywałam w sobie
żal do Lily, nastawiłam ciebie przeciwko Harry’emu, pozwalając Dudziaczkowi go
nękać… Dudley go zrozumiał, ja chyba też. Przyszła pora na ciebie. To normalny
chłopak, Vernon.
Nie słyszał już odpowiedzi
wuja, ale uśmiechnął się pod nosem. Kto by pomyślał, że ciotka stanie w jego
obronie?
W nocy, kiedy wstał do
łazienki, usłyszał cichy szloch dobiegający z dołu. Starając się nie wydać
żadnego dźwięku, uważne zszedł po schodach. Skierował się w stronę salonu i
ujrzał ciotkę skuloną nad stosem pożółkłych pergaminów zapisanych drobnym
pismem.
Podszedł do niej i lekko
dotknął ramienia. Poderwała głowę i zobaczywszy go, przygarnęła do siebie w
mocnym uścisku.
– Harry… tak mi jej brakuje… –
Zrozumiał, że chodzi o jego mamę. – Przez te lata ciągle odrzucałam na skraj
umysłu każde wspomnienie o niej, nie odpowiedziałam na żaden list, który do
mnie napisała, jak była w szkole – ciągle szlochała. – A ona cały czas
niezrażona pisała. Kiedy się zaręczyła, zaprosiła mnie na ślub… nie poszłam i
żałuję – spazm przeszedł przez jej ciało. – Kiedy się urodziłeś, zapraszali mnie
do siebie, ona i James, zawsze zapraszała, a ja nie odpisywałam…
Zrozumiał, że ciotka hamowała
w sobie te uczucia i po dzisiejszej rozmowie coś w niej pękło. Długo jeszcze z
nią siedział. Wyrzuciła z siebie całe tłumione żale do Lily, do siebie, do jego
dziadków, czytała listy od siostry i na przemian płakała i się śmiała, dała mu
przeczytać – w jakiś sposób ciotka zauważyła w nim w końcu syna swojej siostry,
jednak teraz już bez żadnych uprzedzeń. Tej nocy dowiedział się wiele o swojej
matce, jej dzieciństwie, życiu szkolnym, Jamesie. Najwyraźniej było mu to
potrzebne tak samo jak ciotce, bowiem kiedy w końcu kładł się spać, czuł ulgę i
pustka w jego sercu wypełniła się w pewnym stopniu.
Nawet nie wiesz jak piękny jest ten rozdział. Mówię serio. Nigdy nie spodziewałam się takiego zachowania po Petuni. Ukazałaś ją w zupełnie innym świetle niż dotąd była, pokazałaś, że prawdziwie kochała swoją siostrę.
OdpowiedzUsuńOgromne wrażenie zrobił na mnie Wielki De. Przeciwstawił się ojcu, wstawiając się tym samym za Harrym.
K.O.C.H.A.M
Życzę dużoooo weny <3
~hope~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie wiem za bardzo co tu napisać. Brak mi słów. Ukazałaś Durslyeów w innej perspektywie, i zrobiłaś to naprawdę genialnie. Świetnie wykreowałaś postacie. Chyba przekonałam się do Petunii i Dudleya - Vernon mnie trochę drażni (tylko sobie nie myśl, że to przez ten rozdział, już wcześniej mnie denerwował) ;>. Z tymi pieniędzmi to mnie zaskoczyłaś - bardzo to pasuję do Dursleyów. Powiem ci, że smutny rozdział, ale naprawdę fenomenalny. Gratuluję talentu, życzę dużo weny i pozdrawiam.
Usuń~ Potterheads.
Od początku chciałam pokazać scenę z Dursleyami - nie mogłam się powstrzymać, mimo że nie bardzo wpasowuje się w ramy opowiadania, ale tu trochę dodałam, tam odjęłam - i oto jest.
UsuńOdkąd przeczytałam pierwszy tom HP, a kilka lat później w siódmej części podczas wspomnień Snape'a, zauważyłam opryskliwy stosunek Petunii do Lily - pomyślałam, że to smutne, iż została odcięta od ukochanej siostry. Nie potrafiła się pogodzić z jej stratą, wiec postanowiła ją znienawidzić. Śniła mi się taka łatka, kiedy przyznaje przed samą sobą i Harrym, że jest jej przykro i tęskni za Lily. A Dudley wkupił się w moje łaski przy pożegnaniu w "Insygniach Śmierci". Może później jakoś rozwinę ten wątek, zobaczymy :)
Piękny rozdział. Zachowanie ciotki Petuni i Dudleya całkowicie mnie zaskoczyło ;] Oby tak dalej
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zaskoczyłaś tym rozdziałem. Petunia naprawdę pięknie się zachowała wobec Harry'ego, który w końcu postawił się rodzinie. Dudley tez miło mnie zaskoczył, choć od pożegnania w "Insygniach Śmierci" zaczęłam go naprawdę lubić. Verona nigdy nie lubiłam. Był skąpy, wredny, złośliwy i samolubny. Muszę przyznać, że reżyser doskonale dobrał aktorów do ekranizacji książki ;> Całkiem niedawno umarł aktor, który grał Verona, co nie? Chyba mi się obiło o uszy kiedyś. W sumie to naprawdę fajny aktor z niego był, bo potrafił wcielić sie w rolę najokropniejszego mugola jakiego widział cały magiczny świat.
OdpowiedzUsuńAjaja, a ja zawszę odbiegam od tematu.
Wracając... Ach, wcale nie dziwi mnie ta akcja z pieniędzmi, bo to oczywiste, że Veron by nie wyraził zgody na wydanie chociażby dolara na tego "dziwaka".
Masz ogromy talent. Czytam dalej, do zobaczenia w następnej notce :>
unrofgiiven♥
Faktycznie ciekawy rozdział. Dobrze, ze Harry miał w końcu odwagę im wszystkiego powiedzieć. Nie spodziewałam się czegoś takiego po Petuni i Dudleyu. Naprawdę jestem miło zaskoczona. Z pewnością będę czytała dalej.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu pierwszego rozdziału w mojej głowie narodziła się myśl, że Twoje opowiadanie będzie kontynuacją magicznego świata stworzonego przez Rowling. Po lekturze drugiego rozdziału uświadomiłam sobie jak bardzo się myliłam, Stwarzasz nowy świat w którym wcześniej poznani bohaterowie nabierają zupełnie nowego charakteru mam na myśli Petunie o Dudley'a. Kreacja tych bohaterów bardzo mnie szokowała nigdy nie spodziewałam się, że bohaterowie w moim mniemaniu tak negatywnie przedstawiane przez autorkę cykli o HP mogą nabrać w Twoim tekście zupełnie innego innego charakteru(bo przyciesz wydawała się,że Petunie naprawdę nienawidzi swojej siostry a tu proszę). Najbardziej jednak się ciesze,że przywróciłaś do życia ojca chrzestnego Harrego ponieważ w oryginale bardzo mi go brakowało.
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieje,że w Twoim świecie znajdą się też bohaterowie negatywni którzy sprawiają,że akcja jest (moim zdaniem)ciekawsza.
Pozdrawiam i idę czytać dalej :D
Naprawdę miło mi czytać tak pozytywne opinie ;) Nawet nie wiesz, jak ciepło na sercu mi się zrobiło! Aż chęć pisania zwiększyła się dwukrotnie... Ciekawa jestem, czy Twoje pozytywne zdanie nie zmieni się po lekturze kolejnych rozdziałów - oczywiście czekam na komentarz, choćby na końcu.
UsuńPozdrawiam serdecznie,
Lileen